Na Ziemi coraz trudniej jest znaleźć miejsca wolne od zanieczyszczeń, jeśli w ogóle jeszcze takie są. Niestety, odnotowujemy coraz większą liczbę rodzajów tych zanieczyszczeń. Pierwszym skojarzeniem są oczywiście zwyczajne odpady komunalne, ale coraz częściej mówi się o zanieczyszczeniu elektromagnetycznym (EMI – Electromagnetic Interference) czy chociażby... światłem. Z fizycznego punktu widzenia zanieczyszczenie światłem można traktować jako specyficzną odmianę EMI, a chodzi o miejsca, w których obserwujemy permanentne światło sztuczne czy to w postaci bezpośrednio widzianych lamp czy łun pochodzących od wielkich miast. Ten rodzaj zaburzeń EMI nie będzie nas jednak interesował, zajmiemy się natomiast typowymi zaburzeniami emitowanymi przez urządzenia elektroniczne.
Należy zauważyć, że zaburzenia EMI są generowane przez wszystkie urządzenia elektroniczne, bez względu na zasadę działania. Oczywiście można spodziewać się, że będą tu przodowały wszelkiego rodzaju nadajniki radiowe, telefony komórkowe, routery WiFi, Bluetootch, ZigBee itp., ale trzeba mieć na uwadze, że wytwarzanie pól elektromagnetycznych jest istotą ich działania. W tym przypadku będzie więc chodziło raczej o to czy parametry emisji nie wykraczają poza normy ustalone dla wszystkich klas sprzętu. Gdyby tak się stało, mielibyśmy do czynienia ze szkodliwym oddziaływaniem danego urządzenia na inne.
Znacznie częściej będzie nas interesowała niezamierzona emisja promieniowania elektromagnetycznego wynikająca z zastosowanych rozwiązań konstrukcyjnych. Przykładem mogą być przetwornice impulsowe, niemal wszystkie urządzenia cyfrowe, przede wszystkim takie, w których występują szybkie przebiegi zegarowe, a więc systemy z procesorami, układami FPGA i pamięciami, a także inne urządzenia, w których występują sygnały napięciowe lub prądowe o bardzo szybko zmieniających się wartościach.
Zaburzenia EMI
Fale elekromagnetyczne generowane w sposób niezamierzony przez urządzenia elektryczne muszą być traktowane jako zaburzenia. Zaburzenia emitowane przez te urządzenia mogą powodować zakłócenia pracy ich samych oraz innych urządzeń. Istotna jest jednak nie tylko emisja EMI, ale również odporność na nie. Problem jest niezwykle trudny do opanowania, gdyż zaburzenia mogą występować niemal wszędzie, np. na źle poprowadzonych ścieżkach obwodu drukowanego, nieprawidłowo zaterminowanych magistralach przenoszących sygnały cyfrowe o dużych częstotliwościach, na skutek złego rozplanowania punktów uziemiania, niewystarczającego ekranowania, a nawet w wyniku złej konstrukcji gniazd sygnałowych lub nieprawidłowym wykonaniu połączeń we wtykach.
Omawiane zagadnienia nazywane są ogólnie kompatybilnością elektromagnetyczną (EMC). Dopuszczalne limity emisji zaburzeń elektromagnetycznych i odporności na nie są określane przez szereg norm i dyrektyw ustanowionych dla różnych klas i standardów urządzeń i środowisk, w których pracują. Przykładowo, duża część urządzeń elektronicznych musi być zgodna z dyrektywą niskonapięciową 2006/95/WE i dyrektywą zgodności elektromagnetycznej 2004/108/WE. Współcześnie produkowane urządzenia elektroniczne coraz częściej zawierają różne rodzaje modułów transmisji bezprzewodowej, więc muszą dodatkowo zachowywać zgodność z dyrektywą radiową 1995/5/WE (nazywaną w skrócie R&TTE). Należy zwrócić uwagę na to, że poszczególne dyrektywy były wielokrotnie zmieniane od momentu ich wprowadzenia, więc urządzenia muszą także spełniać wymagania wszystkich poprawek. Niestety, w najbliższym czasie zapowiadane są kolejne, jeszcze bardziej restrykcyjne zmiany przepisów. Trzeba też mieć na uwadze, że są to przepisy międzynarodowe. Są one obowiązkowe niemal dla wszystkich urządzeń wprowadzanych do sprzedaży. Wyjątkiem jest np. sprzęt medyczny czy wojskowy, dla którego mogą obowiązywać nieco odmienne dyrektywy.
Podczas badań kompatybilności elektromagnetycznej brane są pod uwagę dwa rodzaje zaburzeń EMI. Są to tzw. zaburzenia przewodzone obejmujące zakres częstotliwości od 150 kHz do 30 MHz oraz zaburzenia promieniowane badane w zakresie od 30 MHz do 1 GHz. Jak wynika z samej nazwy obu rodzajów zaburzeń, EMI przewodzone powstają w wyniku przepływu prądów w kablach i złączach, a promieniowane obejmują emisję radiową.
Pomiary przedcertyfikacyjne
Ostateczną decyzję o zgodności danego urządzenia z określonymi dyrektywami i normami podejmuje firma (najczęściej producent lub dystrybutor) wprowadzająca produkt na rynek. Teoretycznie nie są do tego wymagane żadne testy kompatybilności elektromagnetycznej, ale gdyby okazało się, że któreś z wymagań nie są spełnione, wystawienie świadectwa mogłoby być dla producenta zgubne w skutkach – do wycofania produktu z rynku włącznie. Wydaje się, że podejmowanie takiego ryzyka byłoby czystym szaleństwem, więc producenci lub dystrybutorzy są poniekąd zmuszeni do ponoszenia kosztów certyfikacji. Problem polega na tym, że koszty te nie są małe, a w szczególnie nieprzychylnych okolicznościach mogą być ponoszone wielokrotnie. Będzie tak wtedy, gdy pomiary prowadzone przez akredytowane laboratorium wykażą, że choćby jeden z parametrów urządzenia nie spełnia określonych dla niego norm. Obowiązkiem producenta jest wówczas poprawienie konstrukcji i ponowne wykonanie badań, przynajmniej w części dotyczącej zmian. Z dodatkową procedurą wiążą się oczywiście kolejne koszty.
Nietrudno wyobrazić sobie, że postępowanie według takiego scenariusza jest na dłuższą metę trudne do zaakceptowania, dlatego coraz częściej producenci decydują się na zakup sprzętu umożliwiającego wykonywanie badań przedcertyfikacyjnych we własnym zakresie. Pozwala to z dużo większą pewnością oddawać wyroby do ostatecznych badań certyfikacyjnych, gdyż ewentualne odstępstwa od norm mają szansę być zawczasu wykryte i skorygowane we własnym zakresie.
Oczywiście, całe zagadnienie nie jest tak proste, jakby mogło się wydawać. Mało kogo bowiem stać na wyposażenie firmy w komorę bezechową z drogimi analizatorami, stołem pomiarowym, antenami i odpowiednim oprogramowaniem. Nie o to jednak chodzi. Badania przedcertyfikacyjne mają na celu wyszukiwanie potencjalnych zagrożeń, wycieków pól elektromagnetycznych, interferencji itp. w trakcie realizacji kolejnych etapów konstruowania urządzenia. Z tego względu najczęściej nie ma potrzeby przeprowadzania pełnych badań, a kontrola ogranicza się zwykle do pomiarów tzw. bliskich pól i elektromagnetycznych emisji przewodzonych. Do ich przeprowadzenia wystarczą względnie tanie sondy, analizatory widma i tzw. LISN (Line Impedance Stabilization Network) nazywane też symulatorami sieci.
Oferta Rigola
W tej części artykułu zaprezentowano ofertę sprzętową i programową Rigola obejmującą narzędzia wykorzystywane do badań przedcertyfikacyjnych. W drugiej części natomiast zostaną przedstawione wybrane zagadnienia teoretyczne i przykładowe pomiary.
Analizator widma DSA815
Analizator widma jest podstawowym przyrządem pomiarowym, bez którego pomiary zaburzeń EMI byłyby w zasadzie niemożliwe. Konstrukcja analizatora umożliwia obserwację sygnału w dziedzinie częstotliwości. W tym momencie można by zastanawiać się nad możliwością stosowania oscyloskopów z funkcją FFT. Choć teoretycznie byłoby to możliwe, takie rozwiązania są nawet oferowane, w praktyce, jednak najczęściej korzystamy z typowych analizatorów widma. Wynika to z zasady działania obu tych przyrządów. Oscyloskop z definicji przedstawia sygnał elektryczny w dziedzinie czasu, a ewentualne uzyskanie parametrów widmowych odbywa się na drodze obliczeń matematycznych (funkcją FFT). Jednym z poważniejszych problemów w przypadku stosowania oscyloskopów jest zapewnienie szerokiego pasma pomiarowego. Badanie zaburzeń EMI jest związane z pomiarami w zakresie do co najmniej 1 GHz. Choć na rynku bez problemu można znaleźć oscyloskopy spełniające ten warunek, to na dzień dzisiejszy nadal są to przyrządy z najwyższych półek, z czym wiąże się relatywnie wysoka ich cena. Trudno więc zgodzić się na to, by przyrządy tego typu były idealne do pomiarów przedcertyfikacyjnych. Dużo tańszą konstrukcją odznaczają się typowe, analizatory widma z przemiataniem częstotliwości. Mowa tu jednak o najprostszych urządzeniach, pozwalających na wykonanie podstawowych badań, ale o takich właśnie jest mowa w artykule. Wykorzystywane w laboratoriach analizatory widma pracujące w szerokim zakresie częstotliwości, z licznymi funkcjami pomiarowymi i bogatym oprzyrządowaniem są przyrządami bardzo drogimi, najczęściej nieopłacalnymi dla większości producentów.
W wyniku mieszania sygnałów powstaje szereg produktów tej operacji. Spośród nich wydzielana jest tylko zasadnicza częstotliwość pośrednia, za co jest odpowiedzialny filtr p.cz. Amplituda tego sygnału jest równa amplitudzie składowej widma o częstotliwości aktualnie generowanej przez generator lokalny. Wystarczy teraz zastosować detektor obwiedni eliminujący częstotliwość pośrednią, aby dowiedzieć się jaką wartość ma mierzona aktualnie składowa widma sygnału wejściowego. W takiej koncepcji pomiaru tkwi jednak pewien haczyk. Częstotliwości wejściowe mieszczące się w zakresie przepustowym filtra p.cz. nie są rozróżniane, dlatego jego pasmo jest utożsamiane z rozdzielczością widmową analizatora. Odpowiada za nią parametr „RBW”.
Sygnał występujący za detektorem obwiedni to tzw. sygnał wideo. Wyświetlając kolejne poziomy tego sygnału zmieniające się wraz z przestrajaniem generatora lokalnego uzyskuje się wyświetlany na ekranie wykres widma sygnału wejściowego. Szerokość pasma wideo decyduje o skuteczności eliminacji szumów występujących w torze pomiarowym. Ustawia się ją parametrem „VBW”.
W torze pomiarowym analizatora znajduje się jeszcze detektor decydujący o interpretacji wykresu widma. W trybie „Sample” wykres jest modyfikowany po każdej akwizycji. Można uznać, że jest to domyślny tryb pracy pozwalający szybko oceniać charakter sygnału wejściowego. Dalsze pomiary są prowadzone zwykle po przełączeniu detektora w tryby: „Pos Peak”, „Neg Peak”, „Sample”, „Normal”, „RMS Avg”, „Voltage Avg” lub „Quasi Peak”.
Niezależnie od trybów pracy detektora, na wygląd wykresu widma można jeszcze wpływać ustawiając opcje „Trace Mode”. Wśród nich są m.in. „Clear Write”, „Max Hold”, „Min Hold”, „Video Avg”, „Power Avg”.
Analizator widma DSA815 był dokładniej opisywany w EP12/2012.
Sondy do pomiaru bliskich pól
Komora TEM TBTC1 do przedcertyfikacyjnych badań EMC
Pomiary bliskiego pola z użyciem opisanych sond stanowią obecnie jedną z najczęściej stosowanych metod w badaniach przedcertyfikacyjnych. Sondami można mierzyć emisję zaburzeń EMI, jednak są one zupełnie nieprzydatne w szacowaniu odporności danego urządzenia na zaburzenia tego rodzaju. Jak już było powiedziane organizowanie własnego laboratorium z komorą bezechową i odpowiednim oprzyrządowaniem byłoby dla większości producentów inwestycją trudną do zaakceptowania. Pewnym rozwiązaniem problemu są miniaturowe komory TEM (Transverse Electromagnetic Cell) umożliwiające prowadzenie pomiarów zarówno emisji, jak i odporności na nie w zakresie od zera do kilku gigaherców. Nie należy jednak spodziewać się identycznych wyników otrzymywanych w akredytowanym laboratorium.
Budowę komory TEM przedstawiono na rysunku 3.
LISN – stabilizator impedancji sieci zasilającej TBLC08 (potocznie sztuczna sieć)
W pomiarach emisji przewodzonej EMI urządzeń zasilanych z sieci i wymagających kontaktu z człowiekiem (np. ręczne suszarki do włosów, wiertarki, narzędzia kuchenne itp.) wymagany jest układ tzw. „sztucznej ręki”. W pomiarach takich uchwyty służące w normalnych warunkach pracy do utrzymywania narzędzia w rękach owijane są folią metalową łączoną następnie do specjalnego gniazda urządzenia LISN. Testowany stabilizator sieci TBLC08 jest w takie gniazdo wyposażony.
Podczas badań emisji przewodzonej użytkownik może mieć kontakt z wysokim napięciem groźnym dla życia. Producent
Układ pomiarowy ze sztuczną siecią przedstawiono na rysunku 6. Połączenie z siecią zasilającą 230 V zapewnia przewód zasilający symulatora sieci. Badane urządzenie (DUT) jest dołączane do gniazda sieciowego znajdującego się na przedniej ściance LISN. Jest tu też gniazdo przeznaczone dla odbiornika pomiarowego lub analizatora widma.
Urządzenie pomiarowe, jakim może być odbiornik RF lub analizator widma jest dołączane do przewodu fazowego lub neutralnego. Służy do tego przełącznik wyprowadzony na płytę czołową LISN. Poglądowy schemat stabilizatora impedancji sieci TBLC08 przedstawiono na rysunku 8.
Rigol przygotował dla użytkowników jego przyrządów pomiarowych oprogramowanie dedykowane do badań zaburzeń EMI – „EMI Test System”. Wykorzystuje ono sterowniki VISA umożliwiające współpracę komputera z przyrządami Rigola, w tym przypadku z analizatorem DSA815. Oprogramowanie to udostępnia kilka przydanych funkcji związanych np. z definiowaniem, eksportowaniem i importowaniem linii limitów określonych w poszczególnych normach, przeszukiwaniem składowych widma, generowaniem raportów itd.
W drugiej części artykułu zostaną przedstawione przykładowe pomiary, w których użyto opisanych w tej części elementów stanowiska do przedcertyfikacyjnych pomiarów EMI.
Jarosław Doliński, EP
Dodatkowe informacje:
NDN-Zbigniew Daniluk
ul. Janowskiego 15, 02-784 Warszawa
tel. 22-644-42-50, 22-641-15-47
tel./faks 22-641-61-96
ndn@ndn.com.pl,www.ndn.com.pl